Wirtualne życie

Marson

Dom Marson Keen jest zbudowany cały z cegły. Ciężko się mieszka jej samej, ale na szczęście ma psa, który jest wiernym towarzyszem kobiety. Pracę często przenosi do domu i ma w nim duże biuro.

Marson

Marson weszła do domu.
- No, nareszcie. - powiedziała sama do siebie. Kundel, gdzie jesteś?! - krzyknęła za swym psem. Postanowiła wybrać się z nim na spacer. Wzięła psa, smycz i wyszła.

Marson

Wpadła do domu. "Dzisiaj jeszcze tyle roboty!" - pomyślała. Wzięła torbę, pobiegła do kuchni, by coś zjeść i wyszła z domu.

Marson

Weszła do domu.
- Cześć Kundel! - zawołała do psa. Poszła się umyć, później przebrać i poszła spać. Obok niej położył się pies.

Marson

- Uaaa... - ziewnęła. Wstała zaspana i poszła się gotować do wyjścia. Po godzinie wyszła.

Marson

Weszła do domu i od razu udała się w stronę psa.
- Hej! Kundel! Chcesz wyjść na spacer? - widząc machania ogonem Marson wzięła nową smycz, przypięła ją do zwierzęcia, to już trochę mniej mu się podobało, bo zawsze chodził wolno. Wyszli.

Marson

Wrócili ze spaceru i ze spotkania z Amy. Marson nakarmiła psa, po czym sama się umyła, przebrała i poszła spać, lecz po kilku godzinach wstała i ponownie się ubrała. Kundel spał i wszystko było takie ciche. Wyszła na miasto.

Marson

Wróciła. Była na dyskotece i nawet fajnie. Teraz już w ubraniu padła na łóżko i zasnęła. Następnego dnia, po przebudzeniu się i wygotowaniu wyszła.

Marson

Wróciła ze sklepu zoologicznego. Położyła na stole klatkę, uzupełniła wszystko i do niej włożyła świnkę morską. Zapoznała na razie na odległość Kundla i nowo przybyłą Katarynką. Kiedy wiedziała, że nic im się pod jej nieobecność niestanie wyszła.

Marson

Wróciła do domu. Rzuciła spojrzenie na śpiącego Kundla, później drugie na Katarynkę i gdy stwierdziła, że nic jej się nie stało podeszła do psa i pogłaskała go za uchem. Rozpakowała zakupy i wyszła się przejść.

Marson

Weszła spowrotem do domu. Wzięła smycz i przywiązała do niej Kundla. Poszła się przejść.

Marson

Otworzyła drzwi.
- Kundel, idź się pobaw tą gumową kością - rzekła do psa. Szczerze mówiąc nie miała nic do roboty. Weszła na czat, ale nikogo nie było. Spojrzała na biurko, na którym leżał bilet do kina.
- Kurczę, przegapiłam film. - Zasmuciła się. Nagle zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro. Przypomniała sobie, że przecież jeszcze nikogo prócz Amy nie zna. Postanowiła wyjść i zagadać do pierwszej osoby, byle tylko kogoś poznać. Wyszła.

Marson

Weszła spowrotem i rzuciła siatkę z rzeczami ze zoologicznego na stolik. Nasypała do miski jedzenie Kundlowi i jedzie dla świnki morskiej śwince morskiej.... Podeszła do lustra, poprawiła włosy. Coś jej się przypomniało.... "Prezent! Dla panny młodej" - pomyślała. Wyszła szybko szukając czegoś odpowiedniego.

Marson

Po raz kolejny Marson weszła do domu. "Ile tak można dziennie?" - pomyślała. Poszła do pokoju spakować potrzebne rzeczy i coś do jedzenia. Wzięła trochę pieniędzy, a następnie wyszła na trochę, bo jechała do sąsiedniego miasta po prezent.

Marson

- Wreszcie. Cześć Kundel. - przywitała psa wchodząc do domu. - Patrz co mam dla panny młodej. - uśmiechnęła się. Z kilku powodów: miała prezent i gadała do psa. Żałosne. Pokazała prezent Kundlowi:

- Co prawda słyszałam, że już mają... Ale wzięłam najnowszy model jaki mieli w sklepie, więc mam nadzieję, że ich mikrofala nie jest jakaś nowa, tylko stara i popsuta. Miejmy nadzieję... Ta ma kilka naprawdę pożytecznych funkcji... Ok, biorę się za pakowanie. - Nie minęło wiele czasu, gdy prezent zapakowany Marson znów pokazała Kundlowi:

- Może później coś jeszcze dokupie... - Marson wyszła z domu.

Marson

Marson wpadła do domu. Przykro jej było, że tak rzadko tu bywa. Tylko wpada i wypada. Wzięła Kundla i wszyła na dwór.

Marson

Marson weszła smutna, że musiała pożegnać się z Amy. W końcu tak rzadko się widują! No trudno. Kobieta uwolniła Kundla od smyczy i przygotowała się do spania, po czym zasnęła. Była tak strasznie zmęczona!

Marson

Wstała, poszła się umyć. Przy śniadaniu spojrzała na zapakowany prezent leżący na stole dla panny młodej i pana młodego! Przecież nie będzie mogła być na ich ślubie! Postanowiła po śniadaniu pójść do Amy.

Jeca

Jelena zadzwoniła dzuwonkiem..Czekała aż ktoś jej otworzy
drzwi..

Marson

Podeszła z jedną torbą przed dom i zobaczyła kobietę. To był nowy technik komputerowy w kafejce! Nie poznała jej od razu. Podeszła do niej i otwierając zamkiem drzwi powiedziała:
- Witaj!